Raport koronera - buty, których nie było czyli ocieplacze BBB Arctic Duty

Przyznam szczerze, że z bólem serca pozbyłam się tych "kapci", które służyły mi dzielnie od stycznia 2014 a "skończyły się" na początku tego roku. Zimowe neoprenowe ocieplacze BBB Arctic Duty wytrwały zatem 5 lat dość intensywnego użytkowania i mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że był to jeden z lepszych moich rowerowych zakupów.


Sam zakup wynikł z pewnego prostego problemu - niemożliwości dopasowania i kupienia zimowych butów, który to problem trwał nieustająco od kilku lat aż do tej zimy (ale o tym będzie w innym wpisie).

Ocieplacze były dość drogie, bo kosztowały około 200 zł ale postanowiłam zaryzykować po przeczytaniu czyjejś recenzji w Internecie.

Nie wiedząc dokładnie, jak te ocieplacze będą się nakładały na buty, kupiłam rozmiar nieco na wyrost (but Shimano noszę rozmiar 40, ocieplacze kupiłam 41/42). No cóż... można śmiało powiedzieć, że były to "kajaki" - po założeniu miałam z przodu zdecydowanie zbyt dużo luzu, co powodowało, że przy chodzeniu - zwłaszcza gdy trzeba było kawałek przejść w terenie - czubki podnosiły się do góry schodząc z buta. Potem niełatwo było je ściągnąć z powrotem - zwłaszcza w zimowych rękawicach i gdy przy okazji do czubka ochraniacza nalazło błota.

Zbyt duży rozmiar i tak nie ułatwiał nałożenia ochraniaczy na buty. Konstrukcja ochraniaczy była taka, że trzeba było najpierw założyć but a dopiero potem naciągnąć ochraniacz. Gruby neopren naprawdę ciężko było naciągnąć porządnie i często ciągnęłam od dołu za piętę, bo inaczej uchwycić nie było jak. Efekt tego widać na zdjęciu poniżej - chociaż - tak jak napisałam na wstępie - neopren zaczął się rozłazić przy gumie na podeszwie dopiero po 5 latach. 


Drugim problemem przy zakładaniu była moja gruba noga, a jeszcze grubsza w zimowych spodniach. Zapięcie tych kapci to była druga, nieunikniona część mordęgi zakładania. Wewnętrzne zabezpieczenie przed wilgocią zamka jeszcze utrudniało tę operację, ponieważ uwielbiało włazić pomiędzy ząbki suwaka.


Problemy przy zakładaniu, w tym przydeptywanie ochraniacza przed założeniem go do końca, spowodowały ułamanie przeze mnie części maszynki od suwaka służącej do chwytania i ciągnięcia maszynki. Na szczęście mój zmyślny małżonek z kawałka grubego drutu skonstruował mi nowy taki element, który - jak się okazało - był dużo wygodniejszy (bo większy). Więc polecam wymianę tych części na większe od razu, jeśli się komuś chce ;)



Przy okazji, skoro mowa o maszynce to była ona wyposażona w blokadę. Po zasunięciu suwaka nie było opcji, żeby on się sam rozsunął - trzeba było pociągnąć za chwytną część suwaka, która naciskała w ten sposób mały "cyngielek" i odblokowywała suwak. Oczywiście ułamanie tej części chwytnej spowodowało brak możliwości otwarcia suwaka i chwilę paniki z mojej strony - na szczęście kawałek drucika ze spinacza doraźnie załatwił sprawę ;)

Jeśli chodzi o wady, to jakoś tak w naturalny sposób poszły na pierwszy ogień a przecież napisałam na początku, że rozstanie było trudne. Trudne, bo, poza tymi niedogodnościami, ochraniacze w 100% spełniały swoją rolę, to znaczy - w zimie było mi w butach ciepło (oczywiście do pewnej granicy) i sucho.

Jeździłam w bardzo różnych warunkach - bardzo mokrych i także bardzo mroźnych (-10 się nawet kilka razy trafiło). Ochraniacze nigdy nie wpuściły do środka ani grama wody i tutaj należy im się ogromna piątka z plusem. Gorzej, że wody też nie wypuszczały więc przy nieco wyższych temperaturach bywało, że pod neoprenem zbierała się wilgoć powyżej buta (od wilgoci ciała) - jednak przy założeniu ochraniacza na zimowe spodnie nie było to odczuwalne - dopiero po powrocie do domu odkrywałam, że mam wilgotne nogawki w tym miejscu. Warto wspomnieć, że z przodu ochraniacze były wykonane z samego neoprenu, aby trochę przepuszczać powietrze, natomiast tylna część była pokryta cienką warstwą gumy.

Co do temperatury to w letnich przewiewnych butach z tymi ochraniaczami było w miarę komfortowo do około 0 stopni. Przy braku wiatru nawet niżej. Przy wietrze potęgującym odczucie zimna, oczywiście szybciej się robiło zimno w palce u stóp. Ale przy tej okołozerowej temperaturze w palce robiło się chłodno dopiero po jakiejś godzinie, wciąż jednak nie było to odczucie powodujące chęć natychmiastowego powrotu do domu. Dopiero dwugodzinna przejażdżka w takich warunkach powodowała, że w palce zaczynało być naprawdę zimno - i częściej cierpiałam z powodu niemożliwości dogrzania palców dłoni niż palców stóp.


Kolejnym plusem tego produktu były bardzo fajne gumowe wstawki na palcach i na pięcie oraz gruby pasek porządnej gumy pod podeszwą. Ochraniacze dzięki temu były "pancerne" - dopóki nie pękły ze zmęczenia materiału, nie udało mi się ich w żaden sposób uszkodzić podczas jazdy i chodzenia - np. nadeptując na kamienie i patyki, czy to kiedy zdarzyło mi zaczepić podczas jazdy o gałąź. Gumowe wzmocnienie na czubku stanowiło także dodatkową osłonę przed zimnem.



Ochraniacze wyposażone były z tyłu, przy suwaku, w spory odblask, który poprawia widoczność przy burej zimowej pogodzie.


Wreszcie, ostatnią zaletą jest wytrzymałość tego produktu. 5 lat to całkiem sporo jak na produkt tego typu i eksploatowany w raczej trudnych warunkach. Nie mam porównania z innymi zimowymi ochraniaczami z neoprenu ale przykładowo cienkie ochraniacze jesienno/wiosenne wytrzymują u mnie 1 sezon (głównie z powodu dziurawienia części, która się znajduje na czubku buta na jego spodzie).

Wady:
- wysoka cena
- trudne zakładanie
- przy zbyt dużym rozmiarze złażenie ochraniaczy z czubka buta podczas chodzenia

Zalety:
- wodoodporność
- wiatroodporność
- dobre trzymanie ciepła
- gumowe wstawki na palcach i pięcie
- pancerność
- wytrzymałość
- zabezpieczenie suwaka przed samoczynnym otwarciem
- odblaski z tyłu

Podsumowując - przetestowawszy na sobie mogę te ochraniacze z czystym sumieniem polecić, o ile komuś nie przeszkadzają trudności w zakładaniu ;)

Komentarze