czy ktoś podmienił mi sztycę? czyli Morawica

Morawicę zapamiętałam jako maraton typu płaskoszybko i taki właśnie był. Trasa typu idealnie pode mnie - dużo szutrów, przewyższeń trochę ale nie za wiele, trudności technicznych w zasadzie brak, dystans nie za duży - 37km. Poza tym sucho jak pieprz - zapowiadało się idealnie ściganie z dobrym wynikiem...


fot. Rower-Sport Kielce

Plany planami rzeczywistość daje mocnego kopa w tyłek wtedy, kiedy właśnie tego najbardziej potrzebujemy, hłe hłe.


fot. Jacek Gałczyński / SSC Suchedniów

fot. MTB Cross Maraton

Przez pierwszą godzinę jedzie mi się doskonale, noga podaje jak złoto, niezbyt liczne podjazdy łykam jak pelikan rybę. Największa górka, niestety, dla mnie nie do przejechania w całości - stroma końcówka z buta, podobnie jak trudny techniczny początek zjazdu. Pozostała część zjazdu - techniczna bajka. Potem przefajny singiel przez las, na którym jednak przestaje mi być komfortowo, nogi robią się z lekka betonowe i Carbosnack nie pomaga. 


fot. Rower-Sport Kielce

Po singlu orientuję się, że powtarzamy fragment trasy - Mirra mówiła przed startem, że trasa została zmodyfikowana w stosunku do pierwotnego planu, z powodu zamknięcia części lasu (wycinka czy coś) więc prawdą okazuje się to co słyszałam w sektorze, że ten jeden, jedyny poważny podjazd na trasie robimy jeszcze raz. Któraś z pań, z którymi mijam się na trasie, mówi mi, że ponoć ma być 46 km zamiast 37, czego już przed startem nie usłyszałam. Przy moim obecnym samopoczuciu, przyjmuję te wiadomość z dużym wstrętem ;)


fot. MTB Cross Maraton

Im dalej w las tym bardziej źle mi się jedzie. Bolą mnie nogi, nie chcą się kręcić... koleżanka z MyBike (która na mecie okazała się być dwoma koleżankami) co i rusz mnie mija, za chwilę ja ją znowu i tak kilka razy. Dopiero na końcówce znajduję trochę siły żeby jej (im) uciec i dojeżdżam na metę przed nimi. Zresztą nie ma to większego znaczenia bo żadna z nich nie jest w mojej kategorii ;)


fot. Cykloza

Na mecie odkrywam, czemu tak źle mi się jechało. Otóż sztyca wsunęła mi się do rury podsiodłowej na dobre kilka centymetrów. Ale, że ja głupia się nie zorientowałam...??? No i nie dało mi do myślenia, że podnosiłam siodło po wyjęciu roweru z auta (czemu było obniżone...?). Za głupotę się płaci, he he.


fot. MTB Cross Maraton

Ostatecznie znowu 4 miejsce w kategorii, mimo wszystko humor dobry co widać po poniższej foteczce ;) Strata do 1KOpen zaledwie 41 minut, do turboBasi 22  minuty, nie jest źle ;)


Komentarze